Istnieje coś co przeraża każdą matkę i każdą przyszłą matkę to zespół tzw. nagłej śmierci łóżeczkowej. Często przyczyna jest nieznana lub okazuje się że szybka reakcja mogła zapobiec tragedii. Narażone są na nią bardzo silnie dzieci, u których występują bezdechy oraz wcześniaki. Rozwiązaniem jest zakup i regularne stosowanie monitora oddechu.

Istnieją różne ich rodzaje. Podstawowy składa się z dwóch płytek sensorycznych, które umieszcza się pod materacem, więc dziecko ich nie czuje, oraz takiej małej wieżyczki, która w razie czego nas alarmuje. Niektóre posiadają dodatkowo wbudowaną elektroniczną nianię. Istnieje też mniejsza opcja, którą można zabrać ze sobą na spacer to tzw. dopieluszkowe monitory oddechu.

Mój starszy syn był wcześniakiem i zdecydowaliśmy się na zakup monitora. Nie miał wprawdzie bezdechów, ale był malutki i trochę chorował więc się o niego bałam. Monitor włączył mi się 3 razy. Alarm obudziłby zmarłego, a na matkę działa jak potężna strzykawka adrenaliny. W sekundę byłam przy łóżeczku, całe szczęście okazało się że jedynie mały zsunął się z płytki i leży z boku, a urządzenie to jest niezwykle czułe i może włączyć się nawet gdy dziecko bardzo głęboko zaśnie i ruchy oddechowe są mniej intensywne. Ale to dobrze bo w razie czego można w porę zareagować. Istnieje spora grupa dzieci, którym monitor oddechu uratował życie. Więc z pewnością dla spokoju rodziców i zdrowia i życia dziecka będą to dobrze wydane pieniądze.