Rynek akcesoriów, które mają ułatwiać życie mamom pęka w szwach. Czasem ciężko nam samodzielnie trafnie ocenić czy coś będzie warte zakupu czy lepiej sobie darować. Uwierzcie mi miałam wiele gadżetów, które raz użyte lądowały na dnie szafki i znajdowałam je po upływie kilku miesięcy. Znalazłam jednak kilka nietypowych gadżetów, które się sprawdzają i mogą ułatwić niektóre kwestie. Oto moja subiektywna lista najlepszych.

1. Suszarka do butelek – wygląda nieco komicznie, ot takie sterczące w górę pałąki, jednak w kwestii suszenia butelek sprawdza się świetnie, ławo utrzymać ją w czystości i mamy pewność, że butelki bo myciu i sterylizacji dobrze wyschną.

2. Woreczek na owoce – taka siateczka zakończona plastikowym owocem. Dzieci szczególnie w czasie ząbkowania lubią próbować gryźć różne rzeczy, a ten gadżet im to umożliwia minimalizując ryzyko zadławienia. Do siateczki wkładamy obrane kawałki owocu, miękkiego jak gruszka, jabłko czy banan i dajemy dziecku do rączki, męczy się przeciska i samodzielnie miażdży sobie owoc powoli zjadając.

3. Torebki na musy – z pewnością większość mam zna popularne saszetki z daniami i deserami, które możemy zabrać ze sobą niemal wszędzie. Jednak jak kupowałam różne serki i musy to zauważyłam że mają one mnóstwo cukru. Postanowiłam zacząć przygotowywać jogurty na bazie jogurtu naturalnego oraz przeciery owocowe samodzielnie. Jednak pojawił się problem jak je zabierać ze sobą, bo przecież dzieci tak lubią te saszetki. Okazało się że można bez problemu kupić urządzenie i do przygotowywania przecierów oraz wielorazowe torebki z „Dziubkiem” i gotować dla dzieci samodzielnie. Dla mnie super!

4. Worki na pieluszki – niektóre są dość drogie, ale przyznam że nie używałam ich jakoś bardzo dużo. Zarezerwowane były na wyjścia, ponieważ jak wiadomo pieluszka może brzydko pachnieć i czasem zastanawiamy się czy wyrzucenie jej w jakimś miejscu będzie w porządku, albo u kogoś, bo przecież będzie czuć. Woreczki są perfumowane i gdy szczelnie zawiążemy pieluszkę problem znika i możemy bez skrępowania wyrzucić pieluszkę.

5. Zestaw do manicure – dzieciom musimy obcinać paznokcie i dbać o nie. Nie jest to łatwe zadanie, u nas ciężko było nawet gdy chłopcy spali, więc najczęściej walczyliśmy gdy nie spali. Nożyczki z zaokrąglonym końcem, specjalne małe cążki oraz delikatny pilniczek przydadzą się każdej mamie.

6. Śliniak z kieszenią – są gumowe, takie sztywne i mają szeroko odstającą dużą kieszeń. To niesamowite ale dwulatek jedząc samodzielnie przy stole nie zrzuca wszystkiego na podłogę, a jeśli coś spadnie ląduje to w kieszeni śliniaka, mój mały łakomczuch dodatkowo jak zauważy ze spadło to wyjada ze śliniaka.

7. Naczynia na antypoślizgowych przyssawkach – są rewelacyjne. Dziecko gdy uczy się samodzielnego jedzenia to próbując nabrać zawartość talerza na łyżkę przesuwa go po całym stole, to rozwiązanie całkowicie eliminuje ten problem i talerz stoi w miejscu w którym go postawimy.

8. Pudełko śniadaniowe – banał? Może i tak ale powinno znaleźć się w każdej kuchni, najlepiej z jakimś ciekawym motywem. Ile razy zdarzyło ci się kombinować bo chciałaś gdzieś wyjść z kilkulatkiem na większość dnia i trzeba było zjeść jakiś obiad a nie chciałaś zawitać do restauracji. Jest ekonomiczne wyjście. Ugotuj obiad w domu, ciepły włóż do pudełka, owiń folią aluminiową a całość umieść w torbie termoizolacyjnej i na wózek albo na ramię. Możesz spakować tak obiad również dla siebie i później sobie razem zjecie.

9. Kubek niewysypek – ciekawy pomysł. Nie używałam ale znalazłam taką opcję. Dziecko włada rączkę przez specjalnie zaprojektowaną pokrywkę i wyjmuje przysmak, zdrowy smakołyk nie rozsypując wszystkiego wokół. Podobno to całkowity koniec okruchów i rozsypanego po domu jedzenia.

10. Szczoteczki do zębów – takie specjalne do nauki ich mycia i pielęgnacji. W opakowaniu, które kupiłam w popularnej sieci drogerii, ich marki własnej zresztą, były trzy sztuki, każda na inny etap rozwoju dziecka w kwestii pielęgnacji jamy ustnej. Pierwsza posiadała „włoski” dookoła główki jednak była cała gumowa – zadaniem dziecka było wkładanie jej do ust i masowanie dziąsełek z delikatnym czyszczeniem powierzchni pierwszych ząbków. Na szczoteczkę zakładało się dodatkowo ogranicznik który zapobiegał wkładaniu jej zbyt głęboko do ust. Kolejna szczoteczka przypominała klasyczną stosowaną przez dorosłych jednak zamiast włosków miała gumowe włoski – tu już dziecko musiało mieć więcej ząbków i stopniowo uczyć się z pomocą mamy prawidłowych ruchów wokół swoich zębów. Ogranicznik można przełożyć również na tę szczoteczkę. Ostatnia była mniejszą wersją „dorosłej” szczoteczki – tutaj już wspólnie każdego dnia myjemy ząbki razem, dajemy dziecku spróbować samodzielnie i jeszcze poprawiamy. Ten gadżet wyrabia nawyk i konieczność pielęgnacji jamy ustnej od najmłodszych lat.